Region

Komasacja szpitali powiatowych? Więcej „przeciw” niż „za”

Siedlce Czw. 10.10.2024 11:22:53
10
paź 2024

Brak pieniędzy w NFZ to nie jedyne zmartwienie lokalnych placówek służby zdrowia. Jeszcze latem ministerstwo dało do zrozumienia, że trzeba „komasować” szpitale powiatowe, bo dublowanie usług w bliskim sąsiedztwie za drogo kosztuje. Zainteresowani wskazują jednak, że za tabelkami w arkuszach kalkulacyjnych stoją żywi pacjenci.

O tych oszczędnościach zrobiło się głośno kilka miesięcy temu w kontekście izb porodowych. Ministerstwo sugerowało, że te, w których przychodzi na świat mniej niż 400 dzieci rocznie, powinny się zwinąć. Dzięki temu pozostałe mogłyby zaoferować wyższą jakość usług. W teorii wygląda to nawet nieźle. Ale dyrektor węgrowskiego SP ZOZ Artur Skóra już miesiąc temu mówił nam, że grozi tutaj efekt domina: – Jeśli zamkniemy oddział położniczy, to w konsekwencji przestanie być potrzebny oddział noworodkowy, pododdział patologii ciąży i współpracujące z nimi poradnie.

Obok jakości ważna jest dostępność. Kiedy z kilkunastu kilometrów odległości i tyluż minut czasu dojazdu robi się kilkadziesiąt, trudno mówić o dobrej służbie zdrowia. Mówiła o tym w niedawnej rozmowie z Radiem Podlasie Iwona Kurowska, starosta powiatu garwolińskiego: – Rozłożenie siatki szpitali w taki sposób, że będą od siebie odległe, stwarza po prostu zagrożenie dla zdrowia pacjentów. Jeśli zlikwidujemy w liczącym 110 tysięcy mieszkańców powiecie oddział ginekologiczno-położniczy, to część pacjentek może dojedzie do Warszawy, ale co z resztą? Będą jeździć do Ryk, do Dęblina, do Mińska?

Problem jest bardziej złożony, niż zwykłe sumowanie kwot w arkuszu kalkulacyjnym. Węgrowski SP ZOZ jako całość wychodzi finansowo na plus, ale tylko dlatego, że jedne części zarabiają na inne. – Nie słyszałem jeszcze o chirurgii, która przynosiłaby zyski. A poradnie specjalistyczne? Mam ich 16 i część przynosi straty, ale co z tego? Mam zamknąć poradnię diabetologiczną i pozbawić pacjentów opieki w tak powszechnej chorobie, jak cukrzyca? Mam 7 gabinetów stomatologicznych i był czas, że 6 z nich było na minusie. Ale to są jedyne gabinety w gminach! Nie zamknę ich, bo prywatni wcale się nie kwapią, żeby tam wchodzić – mówi Artur Skóra. I dodaje, że nie można przykładać do terenów wiejskich schematów z dużego miasta. Tam dla zamkniętej poradni czy nawet dla niektórych usług szpitalnych bez problemu znajdzie się prywatny zamiennik, a na najtrudniejsze przypadki zawsze będzie pod ręką uniwersytecka klinika. W powiatach ziemskich szpital jest często jedynym miejscem, gdzie można porobić badania laboratoryjne czy diagnostykę obrazową. Nie można więc z tego rezygnować.

Minister zdrowia sugerowała dobrowolność: aby sąsiednie powiaty same dogadały się na zasadzie „w szpitalu w mieście X będą takie oddziały, a w mieście Y takie”. Tak mówiono w lipcu. W kolejnych miesiącach nie nastąpiły tu jednak żadne zdecydowane ruchy. – W planach są spotkania przedstawicieli ministerstwa z organami założycielskimi i z dyrektorami placówek medycznych już w terenie, nie w Warszawie. Możliwe, że są jakieś rozmowy prowadzone na szczeblu centralnym, ale do nas póki co nie dotarła żadna decyzja – mówi Małgorzata Medak, dyrektor SP ZOZ w Siedlcach.


Nasz reporter jest do państwa dyspozycji:
Adam Białczak
+48.500187558

0 komentarze

Podpisz komentarz. Wymagane od 5 do 100 znaków.
Wprowadź treść komentarza. Wymagane conajmniej 10 znaków.