Cenzura z opłakanymi efektami
Siedlce
Śr. 22.10.2025 18:26:13
22
paź 2025
paź 2025
Książka Nadine Strossen powstała prawie 7 lat temu, ale wcale nie straciła na aktualności. Wręcz przeciwnie – w Polsce właśnie dyskutowane są przepisy o usługach elektronicznych, przy których pracownicy PRL-owskiego urzędu z ulicy Mysiej mogliby spłonąć panieńskim rumieńcem. W takim kontekście „Nienawiść. Jak cenzura niszczy nasz świat” to lektura obowiązkowa.
Książkę wydał Warsaw Enterprise Institute, czyli liberałowie. Ale nie lewicowi, tylko bezprzymiotnikowi. Czyli ci, którzy nie chcą nam robić obyczajowej rewolucji, tylko chcą, żeby ludzie kierowali się wychowaniem, obyczajem i zdrowym rozsądkiem, a nie paragrafem i państwowym aparatem przymusu.Równie ciekawie wygląda biogram autorki. Jest to osoba, która na kwestiach prawnych zjadła zęby, bo przez prawie dwie dekady była prezesem Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich. Nieraz występowała w roli eksperta przed amerykańskim Kongresem, a tam pierwszych lepszych youtube’owych pyskaczy nie zapraszają. Warto się więc przyjrzeć, co ma do powiedzenia, tym bardziej, że nie da się jej łatwo zaszufladkować. Miejsce wydania, tytuł i przesłanie książki mogą sugerować zwolennika republikanów, a tymczasem pani Strossen otwarcie popierała w swoim czasie Baracka Obamę. Pomimo to – mówi to, co mówi.
Ponury kontekst
Do powiedzenia ma zaś całkiem sporo, bo walka z tak zwaną mową nienawiści odbiera mieszkańcom szeroko pojętego Zachodu coraz więcej wolności słowa. Coś, co jest umieszczone na sztandarach i w kodeksach, za co ludzie oddawali w przeszłości majątek, wolność, a nawet życie – zdaje się być jeśli nie w zaniku, to przynajmniej w poważnym kryzysie. Lewica bierze kolejne grupy osób, które uważa za pokrzywdzone i próbuje wyłączyć je spod krytyki. Nie trzeba już grozić ani ubliżać – wystarczy skrytykować i już można stracić pracę, możliwość publikowania, być przedmiotem zmasowanej nagonki w internecie albo fizycznych ataków w realu, z pobiciem, spaleniem samochodu i uszkodzeniem domu włącznie. Lub dostać sądowy wyrok. Z zachodnich uniwersytetów wyparowuje to, co przez wieki było ich istotą: ścieranie się poglądów, wymagające od uczestników wytężenia umysłu, znalezienia argumentów i przedstawienia ich w sposób szanujący godność adwersarza. Teraz, żeby studenci nie czuli dyskomfortu, kontrowersyjnych wykładowców się przepędza albo w ogóle nie zaprasza. Prawodawcy próbują wymuszać oczekiwane zachowania już nie tylko na naukowcach, ale też na mediach i w ogóle na wszystkich. W czasach mediów społecznościowych i sterujących nimi algorytmów robi się to coraz prostsze.
Gadka prawnicza, ale przystępna
Książka nie jest gruba – raptem nieco ponad 200 stron, w dodatku zadrukowanych nie maczkiem, tylko czcionką w znośnym dla okularników rozmiarze. Dotyczy kwestii prawnych, więc wymaga przy lekturze pewnego skupienia, ale nie jest przesycona fachowym żargonem. Podstawowe pojęcia są zdefiniowane na początku, wywód jest jasny, a argumentacja zrozumiała. To nie są jakieś tam luźne dywagacje, tylko prawnicza precyzja. Kto i co uważa za mowę nienawiści, kto i jak próbuje z nią walczyć – a są to nie tylko państwa, ale też poszczególne instytucje, a nawet prywatne firmy z ich wewnętrznymi regulacjami. Autorka nie ogranicza się do specyficznej perspektywy amerykańskiej. Odwołuje się również do tego, co robią instytucje międzynarodowe, a także kraje takie jak Kanada, Australia, Wielka Brytania i państwa należące do Unii Europejskiej.
Niegodziwość, która w dodatku nie działa
Co godne odnotowania, choć Nadine Strossen jest za prymatem wolności słowa, to jej nie absolutyzuje. Uważa, że są sytuacje, słowa i zachowania, które powinny być karane, bo wpadają pod znane już wcześniej kategorie gróźb, szantaży, pomówień itd. Ale zdaniem autorki Zachód już dawno poza te kategorie wyszedł, co przyniosło opłakane skutki. Prawa o mowie nienawiści zamiast chronić mniejszości i pokrzywdzonych, zaczynają służyć władzy do zwalczania rywali i trzymania się stołków. Przykładem ucisk opozycyjnych partii narodowych we Francji, Niemczech, czy Hiszpanii. Zarzuty, a nawet areszty i kary więzienia dostaje się za cytowanie Biblii, przywołanie opinii historycznych postaci (np. Winstona Churchilla), za słowa wypowiedziane w gazetowych wywiadach czy za satyryczny rysunek. Służące do tego przepisy są logicznie niespójne, często wewnętrznie sprzeczne i niemal zawsze ogólnikowe, aby mogły służyć za poręczną pałkę na każdego, kto stawia się władzy. I to jest główny zarzut, kierowany pod ich adresem przez autorkę tej książki.
Pozytywna alternatywa
Jeśli jednak nie cenzura, to co? Niektórzy schodzą do podziemia, znajdując zamienniki zabronionych słów i próbując oszukać cenzorskie algorytmy subtelnymi aluzjami. Ale to droga na krótką metę: złość narasta, buzuje i grozi tym, że będzie się rozładowywać w wybuchach fizycznej przemocy. Tymczasem może i powinna się rozładowywać w cywilizowanej debacie. Dlatego jako środek na głupoty, kłamstwa i fałszywki Nadine Strossen proponuje nie cenzurę, ale tzw. „mowę przeciwdziałającą”. Czyli po prostu polemiki, sprostowania i wyjaśnienia. To oczywiście jest trudniejsze i bardziej pracochłonne od prostego zakazu, ale w przeciwieństwie do niego nie psuje demokracji i nie robi z obywateli pędzonego do zagrody bydła.
Lektura na wczoraj i dziś
Warto na koniec dodać, że przez lata, jakie upłynęły od pierwszego wydania tej książki, niekorzystne tendencje się nasiliły. Wzrosła rola mediów społecznościowych i techniczne możliwości cenzurowania już nie tylko wyższych uczelni i mediów, ale wszystkich obywateli. Facebook, YouTube, Twitter naciskane przez polityków blokowały i cenzurowały na potęgę. Potem wyłamał się z tego wykupiony przez Elona Muska Twitter, zaś obecna administracja w Waszyngtonie stara się iść w jego ślady. Ale Unia Europejska, a w jej składzie Polska, dalej kultywuje „walkę z mową nienawiści”, dryfując coraz bardziej w kierunku Chin. Upubliczniony niedawno projekt ustawy o usługach cyfrowych może dać urzędnikom władzę, o jakiej nie śniło się cenzorom w czasach PRL. Warto więc wziąć w tej debacie udział, a „Nienawiść. Jak cenzura niszczy nasz świat” dostarcza solidnych argumentów.
Książkę wydał Warsaw Enterprise Institute
https://wydawnictwo.wei.org.pl/product/nienawisc-jak-cenzura-niszczy-nasz-swiat/




0 komentarze