Region

Oszustwa na terenie Siedlec i powiatu siedleckiego

Siedlce Śr. 10.05.2023 07:12:36
10
maj 2023

Metoda „na wnuczka” się zużyła, „na policjanta” działa, choć coraz słabiej. Teraz na topie wśród oszustów jest podszywanie się pod pracownika banku. Próbują nas oskubać udając, że właśnie nas przed kradzieżą ratują. Przez pierwsze cztery miesiące roku siedlecka policja odnotowała ponad półtorej setki oszustw, z czego dwie trzecie drogą elektroniczną.

Prawie nie ma tygodnia, żeby policja i banki nie ostrzegały przed oszukańczymi telefonami. Nawet w ten poniedziałek (8 maja) Ministerstwo Finansów alarmowało, że przestępcy podszyli się pod numer telefonu jednego z jego departamentów. Siedlecka policja podaje, że od początku tego roku do ostatniego tygodnia kwietnia na terenie miasta i powiatu odnotowano blisko 160 oszustw, z czego około 100 przez internet.

Nie daj się zagadać

Wyłudzanie pieniędzy od osób starszych metodą „na wnuczka” zdarza się coraz rzadziej, ale są tacy, którzy tego wciąż próbują i czasem niestety z powodzeniem. Przestępca przekonuje ofiarę, że bliska jej osoba spowodowała wypadek, w którym ktoś został poważnie ranny i tylko szybka wpłata na wskazane konto może ją uratować przed aresztem lub więzieniem. Fałszywi policjanci i pracownicy banków wmawiają z kolei, że ktoś grzebie przy naszym koncie i że dla uratowania pieniędzy przed kradzieżą trzeba je szybko przelać na specjalny depozyt policji, prokuratury lub banku. Odpowiednio prowadząc rozmowę, są w stanie wyłudzić dane logowania, skłonić ofiarę do tego, że sama przeleje pieniądze na wskazane konto, a nawet uzyskać od niej dokładne informacje o jej innych rachunkach i oszczędnościach. Oczywiście zaraz potem numer telefonu, z którego takie połączenie wykonano znika albo okazuje się przechwyconym i wykorzystanym do złych celów numerem prawdziwej osoby lub instytucji.

Jak się przed takim „zagadaniem” i zamieszaniem w głowie bronić? Policja radzi, żeby przede wszystkim dać sobie chwilę czasu. Nie ulegać panice. Pamiętać, że prawdziwy policjant czy bankowiec nigdy nie poprosi nas o dane logowania ani o pieniądze. Wiedzieć, że nie istnieją żadne specjalne konta depozytowe w policji ani w prokuraturze. Sądy mają oczywiście rachunki na grzywny lub kaucje, ale dotyczy to oczywiście tylko osób, które są stroną w postępowaniu karnym. Jednak nawet jeśli są, to na pewno wezwanie do zapłaty nie odbywa się przez telefon, pod sztucznie wytwarzaną nerwową presją. Jeśli ktoś nas straszy „odparowaniem” pieniędzy z konta, trzeba się rozłączyć i samemu zadzwonić na infolinię swojego banku (najlepiej wybierając numer ręcznie). Tam sprawdzić, czy rzeczywiście na naszym koncie były podejrzane operacje i w razie potrzeby szybko je zablokować.

Nie klikaj w co popadnie


Ogromne pole do nadużyć daje internetowy handel. Najczęstsze oszustwa to te na portalach aukcyjnych i sprzedażowych. Zamawiamy przedmiot, płacimy, towaru nie dostajemy, sprzedawca momentalnie znika, telefon głuchnie, ogłoszenie wyparowuje. W drugą stronę też to działa: sprzedajemy, pojawia się zainteresowany, wyciąga nas z transakcją poza portal aukcyjny, prosi o potwierdzenie transakcji linkiem, który odsyła do spreparowanej strony rzekomo naszego banku, gdzie nieświadomie dajemy oszustom w prezencie nasze dane logowania.

Jeśli niczego akurat nie kupujemy lub nie sprzedajemy, możemy dostać maila z wezwaniem do uzupełnienia rzekomej niedopłaty: u dostawcy energii, kuriera z paczką, dostawcy internetu. Oczywiście linki są spreparowane i albo prowadzą do podrobionej strony naszego banku, albo instalują nam w telefonie lub komputerze „szpiegów”, którzy zarejestrują i prześlą złodziejom nasze hasła i loginy – nie tylko te do banku, ale i te do mediów społecznościowych. Hakując np. naszego facebooka można się podszyć na komunikatorze pod kogoś z naszych krewnych lub znajomych, prosząc o poratowanie w awaryjnej sytuacji linkiem szybkiego przelewu.

Jak się bronić? Wiele portali sprzedażowych ma wbudowane mechanizmy ochrony kupującego, dlatego nie można dać się wyciągnąć z transakcją w inne miejsce. Jeśli dostajemy od znajomych prośbę o pieniądze przez komunikator internetowy – trzeba wykonać do tej osoby klasyczny telefon i potwierdzić. To samo dotyczy rzekomych kilkuzłotowych niedopłat: nie klikamy takich linków, a w razie wątpliwości sprawdzamy rzecz inną drogą. Zresztą, często takie linki wyglądają podejrzanie, prezentując dziwną mieszankę liczb i liter, a wśród nich angielskie słowa wskazujące, że jest to adres działający w jedną stronę i zwykle przez krótki czas.

Czy to się da „odkręcić”?


Co robić, kiedy daliśmy się nabrać i zdamy sobie z tego sprawę tuż po fakcie? Pierwsza rzecz to telefon do banku i blokada konta. Druga to zebranie zapisów transakcji, zrzutów ekranu, wiadomości z poczty i komunikatorów – i zawiadomienie policji. Jeżeli bank odbiorcy działa na terenie Polski, policja ma możliwość zamrożenia środków na podejrzanym koncie, uniemożliwiając przestępcy ich podjęcie. Pomocna jest też wiedza, że w elektronicznej bankowości nie wszystko dzieje się od razu po kliknięciu. W każdym banku są godziny wyjścia i wejścia przelewów. Jeśli przelew wyszedł z naszego banku, ale jeszcze nie wszedł na konto odbiorcy, to interwencja policji może nam te pieniądze uratować przed wytransferowaniem ich gdzieś dalej. Tutaj kluczową sprawą jest czas reakcji: im krótszy, tym lepiej.
Nasz reporter jest do państwa dyspozycji:
Adam Białczak
+48.500187558

0 komentarze

Podpisz komentarz. Wymagane od 5 do 100 znaków.
Wprowadź treść komentarza. Wymagane conajmniej 10 znaków.