Spektakl „Skok w bok” Teatru Capitol
Siedlce
Wt. 28.03.2023 08:42:05
28
mar 2023
mar 2023
W niedzielę, 26 marca w Centrum Kultury i Sztuki dwukrotnie zagrano komedię „Skok w bok” Teatru Capitol z Warszawy. W rolach głównych na siedleckiej scenie zagrali: Dorota Chotecka, Paulina Holtz, Sławomir Zapała, Michalina Sosna, Delfina Wilkońska, Robert Wabich oraz Marek Kaliszuk.
„Skok w bok” w polskiej reżyserii Andrzeja Rozhina bazuje na oryginale sztuki autorstwa Donalda Churchilla i Petera Yeldhama, wystawianej setki razy na londyńskim West Endzie. Polski przekład scenariusza wykonała Klaudyna Rozhin, przenosząc sztukę na nasze realia, uzupełniając ją o polskie akcenty życia codziennego. Konsternacje może jednak wywołać u wielu osób poruszenie wątków politycznych. Jakby nie patrzeć, sztuka powinna ludzi łączyć, a nie dzielić. W tym wypadku, te ideologiczne kwestie można było sobie po prostu darować.Cała akcja spektaklu toczy się w apartamencie, gdzie spotykają się historie dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą par z długoletnim stażem małżeńskim (w tej roli Dorota Chotecka i Sławomir Zapała oraz Paulina Holtz i Robert Wabich). To tam właśnie planują wspólne wakacje w Hiszpanii, gdzie jeździli co roku. Wszystko brzmiałoby idealnie, ale w tym roku zarówno żony, jak i ich mężowie skrycie marzą o odpoczynku od siebie i najlepiej organizacji wakacji z dala od siebie. Takim sposobem, kobiety planują wspólną podróż do Paryża, a panowie, męski wyjazd do Szkocji. Prawdziwego życia bez problemów i wrażeń jednak nie ma. Na skutek niespodziewanych okoliczności, ich drogi podczas odpoczynku się przecinają i nie tylko ich. Do wakacyjnej wyprawy dołącza fachowiec hydraulik (Marek Kaliszuk), dwie panie startujące na casting do kabaretu (Michalina Sosna, Delfina Wilkońska), a nawet sama aktorka Marylin Monroe.
Wszystkie postacie grające w sztuce są bardzo żywe, wyraziste, wręcz przerysowane. Podobnie sytuacja wygląda z ich gestami i mimiką. Ich liczne zachowania i reakcje są przejaskrawione, może za mocno momentami, bo wychodzi klimat trochę kabaretowy. Nie można spektaklowi odmówić za to dobrej i zgranej obsady aktorskiej. Nie lada gratką jest wcielenie piosenkarza Sławomira Zapały w rolę Colina- zwariowanego męża Brendy (Doroty Choteckiej). Na scenie okazuje się, że wokalista potrafi nie tylko śpiewać, ale i grać, posiada dar zjednywania sobie publiczności, rozśmieszania i ogromny dystans do siebie. Nie da się ukryć, że trudno oderwać od niego oczu i nie śmiać się. Jego najlepszy kumpel- Jim, w tej roli Robert Wabich dzielnie mu wtóruje. Duet idealny jednym słowem. Do tego żony obu mężczyzn Isobel (Dorota Chotecka) oraz Brenda (Paulina Holtz) to kobiety żywiołowe, temperamentne. Całą czwórką tworzą taką dynamikę akcji, że czasem nie wiadomo, za którym bohaterem podążać oczami. O reszcie obsady także nie można zapomnieć. Michalina Sosna i Delfina Wilkońska mimo młodego wieku pokazują solidny warsztat teatralny-mimo dość trudnych scen, pokazują ogromną odwagę i naturalność. Jako ostatni na scenie pojawia się Marek Kaliszuk, co prawda bardziej gościnnie, ale poprzez ten epizod staje się silnym ogniwem obsady. Aktor wciela się w postać hydraulika, który namiesza pomiędzy całą czwórką bohaterów. Kaliszuk można powiedzieć ma w sobie coś takiego, co sprawia, że jakiej roli nie dostanie, to nie tylko ją zagra na 102 %, ale także przemyci coś od siebie.
Sam scenariusz spektaklu nie rzuca może na kolana czymś nowym, bardzo intrygującym. Jednak nie można zarzucić mu nic- napisany jest starannie i szczegółowo. Pasjonaci i koneserzy teatru szukający mocnej puenty w spektaklu, mogą się jej nie doczekać. Dialogi stworzone na potrzeby sztuki są ciekawie napisane, żartobliwie, z pomysłem. Tutaj także ukłon w stronę obsady, bo nawet dobry tekst bez odpowiedniego zagrania go przez aktora nie da rady. Tutaj cała piątka gra równo, interesująco i z całkowitym zaangażowaniem.
Scenografia „Skoku w bok” zrobiona jest na bogato i z rozmachem. Scena na czas spektaklu staje się przytulnie wyposażonym mieszkaniem. Po pastelowych kolorach mebli i innych dodatkach widać tu silny wpływ kobiecej ręki. Jest przytulnie, kobieco i z przepychem. Wyraziste są także stroje całej obsady. Panie noszą sukienki w kolorze soczystej zieleni, różu, panowie zaś zaskakują na scenie licznymi przebierankami m.in. w żarówiasty strój rybaka, hydraulika, a nawet w postać ikony aktorskiej Marylin Monroe.
Oglądających przedstawienie przyprawić o zawrót głowy może ilość wątków i ich dynamika. Jest co prawda wesoło, ale szybkość przeskakiwania wątków trochę gubi, odwraca uwagę. Na refleksję dłuższą brakuje czasu, bo już kolejna scena rozpoczyna się lotem błyskawicy. Trochę za szybko, choć to zależy czego oczekujemy od danego spektaklu. Jeśli ktoś chce się pośmiać, bez analizowania, skupiania to odnajdzie się w sztuce świetnie. Trochę jednak nie wiadomo do końca, o co chodziło po głowie reżyserowi, ale może w tym jest ukryty jej sens?
Ani w trakcie, ani po obejrzeniu sztuki „Skok w bok” żadna przewodnia refleksja do głowy mi nie przyszła. Ale może za daleko szukałam. Jedno na pewno widać gołym okiem- kłamstwo zawsze ma krótkie nogi i zdecydowanie za szybko wychodzi na jaw. W tej sztuce wygląda to co prawda śmiesznie i sam widz może się pośmiać. W życiu codziennym, raczej takiej możliwości by nie było. Zapewne zobaczylibyśmy czyjeś łzy lub smutek. Komedia za pomocą groteski przedstawia ludzkie dramaty dnia codziennego każdego z nas. To też sztuka ukazać z dystansem kłopoty i problemy życiowe, by doprowadzić widza do śmiechu. Po kilku godzinach od obejrzenia sztuki myślę sobie, że może to jest też metoda. Przerysować postaci, poruszyć nasze słabości, tak by jednocześnie można było się pośmiać, ale też zobaczyć drugie dno sytuacji. Póki takie przesłanie sztuki się sprawdza i daje dodatnią wartość w postaci dużego ładunku energii i humoru, to myślę że warto iść. Jeśli jednak ktoś szuka czegoś mocno nieszablonowego, ambitnego, może się rozczarować. Jednak tak naprawdę to wszystko kwestia naszego gustu i preferencji.
Zobacz Galerię
50 Zdjęć
0 komentarze