Region

Społecznicy: ratujmy amfiteatr. Miasto: za późno, potrzebny nowy

Siedlce Czw. 10.06.2021 15:09:00
10
cze 2021

Co dalej z zamkniętym siedleckim amfiteatrem? Prezydent niedawno dementował na antenie Radia Podlasie plotki o chęci sprzedaży tego terenu. Wiadomo jednak, że obiekt nie jest na szczycie listy najpilniejszych inwestycji i czeka na lepsze czasy. Niedawno pojawiła się w tej sprawie oddolna, społeczna inicjatywa. Na ile realistyczna?

Od tyłu wygląda jak góra chwastów, od przodu niewiele lepiej: między ławkami pleni się bujna roślinność, wywołując skojarzenia z miastem Prypeć koło Czarnobyla. Amfiteatr jest jedynym z czterech obiektów Miejskiego Ośrodka Kultury, który nie załapał się dekadę temu na kompleksową modernizację. Pieniędzy wystarczyło na Białą Salę, salę widowiskową „Podlasie” i przerobienie dawnego kina „Sojusz” na ośrodek „Piękna 7”. Zbudowany w 1955 roku amfiteatr już wtedy wymagał włożenia co najmniej 4 mln zł (kosztorys z 2003 roku), a na tyle miasto nie mogło sobie pozwolić. Przez kilka lat naprawiano tam więc najbardziej uszkodzone elementy: malowano budynek zaplecza, łatano cementem pęknięcia w podłożu, wymieniano deski w ławkach, zastąpiono część betonowych płytek kostką. Materiały i pieniądze dawali sponsorzy, siłę roboczą podesłał kilka razy Zakład Karny, a co się dało robiono własnymi siłami. Aż w końcu nadszedł dzień, kiedy nadzór budowlany stwierdził, że dalsze użytkowanie jest niebezpieczne i obiekt zamknięto.

Społecznicy: nie tylko oczekiwania, ale i oferta pomocy

Na początku tego tygodnia pod amfiteatrem spotkali się ludzie, którzy chcieliby ten stan zmienić. Skrzyknięta na Facebooku nieformalna grupa inicjatywna chciałaby nie tylko zmobilizować władze miasta do podjęcia remontu, ale również zaproponować coś od siebie. Grono niezbyt liczne: w poniedziałkowy wieczór przyszło raptem koło dziesięciu osób. Ale parę tygodni wcześniej podniesionej przez nich kwestii zagospodarowania wolnych terenów przy ulicy Wyszyńskiego przyglądało się w sieci około tysiąca siedlczan, można się więc spodziewać, że amfiteatr wywoła równie duże zainteresowanie. – Nie chcemy ograniczać się do gadania i narzekania. Mamy pomysł, żeby opracować projekt zagospodarowania całego terenu wokół amfiteatru i chcemy zebrać do tego fachowców. Są tu ludzie, którzy znają się na zieleni i przyrodzie, na budowlance, ja mogę dać wkład w kwestiach prawnych. Jeśli miasto nie ogłosi konkursu na takie działania, wystąpimy z inicjatywą społeczną i napiszemy petycję, dołączając przygotowany przez nas projekt. Będziemy zbierali podpisy za tym, żeby go realizować. Ale musimy zabrać się za to fachowo, dlatego zapraszamy ludzi, którzy chcą i mogą dołączyć i pomóc – mówi Andrzej Pietrych.

W luźnych dyskusjach przewijał się pomysł, aby teren między ulicami Wiszniewskiego, Prusa i Kazimierzowską oraz ośrodkiem jeździeckim stał się drugim po okolicach Zalewu nad Muchawką terenem rekreacyjnym Siedlec. Wymagałoby to inwestycji w infrastrukturę, bo na razie poza zamkniętym amfiteatrem jest tam tylko sztuczna górka, kilka alejek i latarń – ale tak, by zachować zielony charakter tego miejsca.

Największym wyzwaniem ze względu na poziom skomplikowania i koszty, jest sam amfiteatr. To, że miasto nie przewiduje na niego w najbliższych latach pieniędzy, nie jest żadną tajemnicą. Społecznicy upatrują szansy w partnerstwie publiczno-prywatnym. Wyrażali też nadzieję, że obiekt nadaje się jeszcze do remontu. Paweł Woliński, inżynier z Collegium Mazovia podnosił na poniedziałkowym spotkaniu podstawowe kwestie: – Trzeba zrobić ekspertyzę techniczną i kosztorys, pamiętając o tym, jak poszły ostatnio w górę ceny materiałów budowlanych. Nie można się ograniczyć tylko do remontu, trzeba też podnieść standard. Bez dokładnych badań nie powiem, czy ten nasyp wytrzyma dodatkowe obciążenia i jaki byłby nawet orientacyjny koszt.

MOK: nie remont, a rozbiórka

Nadzieje na możliwość remontu rozwiewa dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury. W rozmowie z Radiem Podlasie kategorycznie stwierdził, że amfiteatr kwalifikuje się wyłącznie do rozbiórki. Już kilka lat temu bliższe przyjrzenie się koniecznym zmianom uwidoczniło prawdziwą lawinę kosztów. – Podejmując remont trzeba obiekt dostosować do przepisów budowlanych, w tym bezpieczeństwa. A te wymagają na przykład większej ilości dróg ewakuacyjnych, czyli porobienia dodatkowych przejść między ławkami (tak jak stało się to w hali OSiR). Do tego oczywiście dochodzi konieczność powiększenia zaplecza dla artystów i wiele innych spraw. Zaczęło to iść w miliony złotych – mówi Mariusz Woszczyński.

Dziś jest tylko gorzej, a lista rzeczy do naprawy obejmuje praktycznie wszystko, włącznie z ziemnym pagórkiem. – Tylna część zbocza odrywa się i osuwa kilka centymetrów rocznie. Zapada się podłoże na widowni. Betonowe podstawy siedzisk kruszą się tak, że nie można już umocować do nich nowych desek. Zapadają się schody. Podłoga na scenie była wymieniana kilka razy, oryginalne deski zastąpiono laminowanymi płytami. Ale legary, na których spoczywają te płyty, są spróchniałe, a beton pod legarami zmurszały. W dachu nad sceną są dziury, a podtrzymujące go słupy są przerdzewiałe. W dodatku dach jest źle zaprojektowany, bo w czasie deszczu część wody dostaje się na scenę, zagrażając umieszczanej tam elektronice – wylicza dyrektor MOK. I powtarza, że jedynym sensownym wyjściem jest rozbiórka i ewentualnie budowa całkiem nowego obiektu.

Póki co „Maracana”

Miasto ma gdzie robić duże imprezy. Występy artystów z okazji np. Dni Siedlec odbywały się w ostatnich latach na łące przy ulicy Jana Pawła II, na tyłach Mazowieckiego Szpitala Wojewódzkiego. Teren ów, zwany potocznie „Maracaną”, jest na tyle duży, że pozwala rozstawić dużą scenę, nagłośnienie i namioty lub kontenery zaplecza, wyznaczyć drogi ewakuacji i zostawić bardzo dużo miejsca dla publiczności.

Problem w tym, że te hektary są przeznaczone na sprzedaż pod zabudowę mieszkaniową wielorodzinną. Może nastąpi to za rok, może za kilka lat, ale prędzej czy później trzeba będzie znaleźć inne miejsce – na przykład wrócić na tyły parku. I albo rozstawiać tam składaną scenę „od okazji do okazji”, albo pomyśleć nad budową nowego obiektu stacjonarnego. Bez dużych pieniędzy z zewnątrz to ostatnie nie wydaje się możliwe.

Mniejsze imprezy kulturalne na powietrzu będzie można niedługo robić w parku. Uruchomiony już i zabezpieczony finansowo projekt rewitalizacji „Aleksandrii” zakłada między innymi budowę pawilonu ogrodowego z niewielką zadaszoną sceną. Wystarczy to na koncert zespołu kameralnego, małe przedstawienie teatralne albo wieczorek poetycki dla kilkudziesięcioosobowej publiczności. Zarówno MOK, jak i CKiS uwzględniają już taką możliwość w swoich planach. Ale dla imprez masowych trzeba będzie czegoś więcej. Czy społecznicy będą w stanie zaproponować tutaj coś wykonalnego i zbudować do tego wystarczające poparcie społeczne – przekonamy się za kilka miesięcy.





AB/DW
Nasz reporter jest do państwa dyspozycji:
Adam Białczak
+48.500187558

0 komentarze

Podpisz komentarz. Wymagane od 5 do 100 znaków.
Wprowadź treść komentarza. Wymagane conajmniej 10 znaków.