Region

Siedlce: spalarnia po audycie

Siedlce Wt. 22.10.2024 08:01:14
22
paź 2024

W zaproponowanej postaci jest nieopłacalna. Jeśli robić – to większą i w innym miejscu. Tak brzmią najważniejsze wnioski z audytu instalacji termicznego przekształcania odpadów komunalnych w Siedlcach.

Przygotowywana od dwóch i pół roku inwestycja miała zapewnić mieszkańcom Siedlec i okolicznych gmin utrzymanie stabilnych cen za śmiecie, a w przypadku samego miasta – również za ciepło. Zlokalizowana w sąsiedztwie istniejącej elektrociepłowni, miała rocznie spalać 23 tysiące ton pre-RDF-u (kalorycznej frakcji odpadów komunalnych, pozostałej po wysortowaniu surowców wtórnych), dodając istniejącym blokom energetycznym 1,2 MW mocy elektrycznej i 6,1 MW mocy cieplnej. Miało to oszczędzić spółce zakupów kilkunastu tysięcy ton węgla i przynieść dodatkowy dochód z usługi spalania odpadów na poziomie 400-500 zł za tonę. Zakładano, że z racji stosunkowo niewielkich rozmiarów instalacja nie zostanie objęta systemem ETS, czyli opłatami od emisji dwutlenku węgla. Po opracowaniu koncepcji, uzyskano pozytywne opinie Sanepidu i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, a potem decyzję środowiskową. NFOŚiGW wparł projekt kwotą blisko 130 mln zł, na którą składają się po połowie: dotacja i tania pożyczka. Przed wyborami samorządowymi spółka zdążyła jeszcze rozpisać przetarg na inżyniera kontraktu, który miał w jej imieniu przeprowadzić właściwy przetarg na samą budowę, a potem ją nadzorować.

Pod lupą


Ówczesna opozycja od początku próbowała podważyć sens projektu. Podnosiła rzekome zagrożenie dla środowiska i niedostateczne konsultacje społeczne, składając liczne skargi: najpierw do samorządowego kolegium odwoławczego, a potem do sądów administracyjnych. Skargi te były przeważnie odrzucane, ale spowalniały bieg przygotowań. Po wyborach jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta miasta była wymiana prezesa Przedsiębiorstwa Energetycznego. Następca Marzeny Komar, Wojciech Pawlik, zarządził audyt projektu. Oczekiwanie na wyniki znacznie się przedłużyło: z sugerowanej początkowo połowy sierpnia zrobiła się druga połowa października. PE tłumaczy to obłożeniem wybranego konsultanta pracą. Energoprojekt Katowice przyjął dokumenty w połowie wakacji, a wyniki przedstawił dopiero pod koniec ubiegłego tygodnia. Nieco wcześniej wykonano własny, wewnętrzny audyt. Dodatkowo poproszono autora wcześniejszej koncepcji, firmę Savona Project, o zaktualizowanie modelu finansowego. Jakie są wnioski?

Nie opłaca się

Na poniedziałkowej (21 października) konferencji prasowej stwierdzono, że w założonych parametrach i lokalizacji instalacja termicznego przekształcania odpadów komunalnych jest dla Przedsiębiorstwa Energetycznego nieopłacalna. Nawet ze wspomnianym dofinansowaniem NFOŚ-u. Od czasu opracowania pierwszej koncepcji ceny poszły w górę i teraz kosztorys budowy zbliża się do 170 milionów złotych (wliczając w to ponad 7 mln zł, jakich za nowe przyłącze energetyczne zażyczyła sobie PGE). Oznacza to, że przyznana dotacja pokryje niewiele ponad jedną trzecią kosztów i że trzeba około 100 mln zł pożyczyć. To zaś mogłoby poważnie ograniczyć, a nawet uniemożliwić spółce możliwość prowadzenia innych inwestycji.

Koszty budowy to nie wszystko. Zlokalizowanie spalarni obok istniejących bloków energetycznych ma znacząco zwiększać ryzyko objęcia jej systemem opłat za dwutlenek węgla. Nowe źródło emisji łączy się bowiem z tymi już działającymi. Ostateczne decyzje w sprawie włączenia ITPOK-ów do ETS-u Komisja Europejska ma podjąć w połowie 2026 roku, ale patrząc na ogólny trend oraz na obłożenie tymi opłatami świeżo zmodernizowanego bloku EC1, ryzyko uznano za wysokie. To zaś podbije roczne koszty działania instalacji o jakieś 3,5 mln zł, utrudniając spłatę długów. Aby inwestycja się spłaciła i zamortyzowała, trzeba by podnieść opłatę za spalenie tony odpadów nawet do 900 zł, co byłoby poziomem niekonkurencyjnym.

Wojciech Pawlik dodał, że stosunkowo niewielka moc elektryczna i cieplna nowej instalacji nie poprawi w znaczącym stopniu bilansu całego przedsiębiorstwa. Przy wspomnianych wysokich kosztach ogólna ocena wychodzi więc negatywnie.

Do kosza? Jeszcze nie

Wszystkie te zastrzeżenia nie oznaczają jednak zarzucenia projektu. Za zerwanie umowy z NFOŚ-em grozi kara w wysokości blisko 1,3 mln zł, a rezygnacja z jednego z największych w historii miasta zewnętrznych dofinansowań wygląda fatalnie pod względem politycznym. Nie mówiąc już o tym, że dla podejmującego taką decyzję grozi zarzutami o działanie na szkodę spółki. Prezes PE podkreślał z naciskiem, że nie chce rezygnować z tych pieniędzy. Zaproponuje więc Funduszowi głęboką modyfikację projektu. Na czym by to miało polegać?

Po pierwsze – na blisko dwukrotnym powiększeniu projektowanej spalarni. Dokładnie z 23 do 40 tysięcy ton rocznie. To podniesie koszt budowy, ale koszt późniejszego utrzymania będzie zbliżony do instalacji mniejszej, co przy zwiększeniu przychodów ma poprawić opłacalność przedsięwzięcia. Kalkulacje ilości śmieci wytwarzanych w mieście i okolicznych powiatach mówią nawet o 70 tysiącach ton, ale trzeba brać poprawkę na coraz lepszą selektywną zbiórkę i recykling, stąd owe 40 tys. ton wydaje się wartością bezpieczną.

Po drugie – ta nowa, większa spalarnia miałaby powstać nie przy elektrociepłowni, w tzw. południowej dzielnicy przemysłowej, ale z drugiej strony miasta, na terenie miejskiej oczyszczalni ścieków. Zwiększy to długość magistrali ciepłowniczej, koniecznej do włączenia obiektu w miejską sieć, ale zmniejszy ryzyko objęcia wspomnianymi opłatami ETS.
Najbliższe posunięcia

Jakie kroki zamierza w związku z tym podjąć Przedsiębiorstwo Energetyczne w najbliższych tygodniach i miesiącach? Przede wszystkim wystąpi o nową decyzję środowiskową, która jest niezbędna dla większej instalacji w nowym miejscu. To procedura na rok lub półtora, ale – jak podkreślił prezes Pawlik – tego wymaga NFOŚiGW, by zacząć poważnie rozmawiać o zgodzie na zmiany w projekcie. W międzyczasie spółka będzie się rozglądać za partnerami. Widzi ich w mieście, ZUO, Związku Komunalnym „Zielone Gminy” lub w samej gminie Siedlce. Nie wyklucza powołania dla budowy ITPOK-u spółki celowej. Liczy, że partnerzy mogliby wnieść poważne środki – własne lub pozyskane z unijnych lub krajowych funduszy.

Co będzie, jeśli NFOŚiGW nie zgodzi się na tak radykalne zmiany, a potencjalni partnerzy nie wyrażą chęci do współpracy? Wtedy pozostają dwa wyjścia: realizacja projektu we wcześniej uzgodnionej formie lub całkowite jego zarzucenie.
Nasz reporter jest do państwa dyspozycji:
Adam Białczak
+48.500187558

0 komentarze

Podpisz komentarz. Wymagane od 5 do 100 znaków.
Wprowadź treść komentarza. Wymagane conajmniej 10 znaków.