Gminy toną we wnioskach o „wuzetki”
Siedlce
Pt. 25.07.2025 16:39:50

25
lip 2025
lip 2025
W ostatnich miesiącach mieszkańcy zasypują urzędy gmin wnioskami o tzw. wuzetki. Liczba tych wniosków wzrosła o kilkaset procent. Samorządy domagają się zmian w nowych przepisach o planowaniu przestrzennym, ale nie tylko dlatego, że nie wyrabiają się pod tym nawałem z urzędniczą robotą. Uważają, że nowe przepisy są hamulcem ich rozwoju.
W założeniu miało być sprawniej. Do tej pory planowanie przestrzenne w gminach grzęzło w przewlekłych procedurach. Opracowanie studium trwało kilka lat lat. Miejscowego planu co najmniej rok. Nowa ustawa, wprowadzająca w ich miejsce plany ogólne, nie spotkała się jednak z przychylnym przyjęciem.– Dobre zamiary, ale wprowadzone kiepskimi narzędziami. Zarówno samorządy, jak i właściciele nieruchomości mają teraz ograniczoną swobodę w planowaniu tego, co na swoich gruntach mogą robić. Jako samorządowcy zostaliśmy mocno skrępowani w wyznaczaniu obszarów pod zabudowę mieszkaniową. Właściciele gruntów, którzy planowali się pobudować na nich sami lub przekazać je na ten cel np. swoim dzieciom, mogą mieć te zamierzenia zablokowane. Martwimy się, że w związku z tym pojawi się fala pozwów o spowodowanie spadku wartości prywatnej własności – powiedział Katolickiemu Radiu Podlasie Michał Kowal, zastępca wójta Zbuczyna.
Samorządy nie chcą siedzieć w tej sprawie cicho. Konwent wójtów powiatu siedleckiego, łosickiego i sokołowskiego, wystosował petycję do ministra rozwoju i technologii. Sugeruje w niej zmiany zarówno w ustawie, jak i w jej przepisach wykonawczych. – Nie jesteśmy tu jedyni. Takie stanowiska zajmuje wiele samorządów i ich organizacji. Nie wiemy, czy i jaki przyniesie to skutek, dlatego namawiamy mieszkańców, by korzystali z dotychczasowych zasad i występowali póki jeszcze można o decyzje o warunkach zabudowy. Uzyskane teraz, do końca roku, będą wiążące w przyszłych planach ogólnych – dodaje Michał Kowal.
W wielu gminach mieszkańców nie trzeba było namawiać. I tak ruszyli z takimi wnioskami hurmem. – Mamy ich już prawie trzy razy więcej niż zwykle. Musieliśmy nawet wprowadzić zmiany w budżecie gminy, bo wydatki z tym związane są większe, niż planowaliśmy na początku roku – mówi wójt Mokobod, Dorota Dmowska-Paczuska. Ale nie narzeka, choć dla urzędu jest to mnóstwo dodatkowej pracy: – Zależy nam, by mieszkańcy się na terenie naszych gmin budowali, a nie żyli pod presją, że zmienią się przepisy i nagle nie będą mogli. Ludzie mają powody, by się spieszyć, bo ustawa w obecnym kształcie idzie w kierunku narzucania zabudowy ścisłej, a nie każdy chce mieszkać przez płot z sąsiadem. Do tej pory było u nas tak, że jak ktoś był rolnikiem i miał swoje siedlisko, to mógł się tam budować.
Krytyczny pogląd na temat obowiązującej ustawy ma też burmistrz Węgrowa. W jego magistracie wydział gospodarki przestrzennej i nieruchomości nie zajmuje się prawie niczym innym, jak rozpatrywaniem wniosków o „wuzetki”. – Podpisałbym się pod tym apelem obiema rękami. Chciałbym, żeby decydenci przekonali się, jak to wygląda „na dole”. Aby się rozwijać, musimy mieć tereny pod budownictwo mieszkaniowe i pod przemysł. A właściciele słusznie obawiają się, że ich działki pod nowymi planami ogólnymi mogą stracić na wartości. Nie dotyczy to tylko osób fizycznych, ale i planujących rozbudowę przedsiębiorstw. Nie wiem, jak podejdą do tego sądy. Obawiam się, że winnym okaże się samorząd – mówi Paweł Marchela. Jego zdaniem, cały proces powinien być albo znacznie wydłużony, aby wszyscy zainteresowani uzyskaniem warunków zabudowy zdążyli je przed końcem roku dostać, albo przemyślenia założeń od nowa: – Jestem w stanie zrozumieć chęć zatrzymania procesów rozlewania się zabudowy na terenach wiejskich, ale u nas takie ograniczenie zabija miastotwórczość. Demografia nie wygląda nam dobrze, pozwólmy więc samorządom przyciągać i przywiązywać do siebie nowych mieszkańców pozwalając im się tu budować.
Pełny tekst wspomnianej petycji zamieszczamy w załączonym pliku KLIKNIJ
0 komentarze